Dom pod Polańską

Południowy zakątek Polski, Beskid Niski. Góry–niegóry (bo czyż swoimi rozmiarami mogą konkurować z Himalajami, Alpami lub choćby ze swojskimi Tatrami?), wieś... której nie ma na mapie. Polany Surowiczne. Chałupa Elektryków. Niepozorny domek z drewna, którego magia jest nieporównywalna z żadnym innym punktem na Ziemi. Miejsce, które każdego, kto kiedykolwiek poczuł jego atmosferę, przyciąga jak magnes i które nie pozwala o sobie zapomnieć. Miejsce, do którego się wraca. Czasami już po dwóch dniach, a czasami po wielu latach, nierzadko w towarzystwie swoich, już dorosłych, dzieci.

Dlaczego? Dlaczego jest tak, że w czasach, kiedy cały świat stoi otworem, kiedy podróż do najbardziej niezwykłych zakątków Ziemi nie stanowi większego problemu, ludzie przemierzają setki kilometrów aby choć chwilę pobyć w miejscu, w którym nie ma niczego, do czego przyzwyczaiło nas współczesne życie – ani telewizora, ani wanny z ciepłą wodą, ani nawet świecącej wieczorem żarówki? Co przyciąga do miejsca, gdzie pod podłogą kuchni buszują wielopokoleniowe rodziny myszy, a ubikacją jest dwuosobowy domek bez drzwi, zwany pieszczotliwie Kremlem?

Dlaczego...

Może dlatego, że tam wszystko ma ludzki wymiar i jest skrojone na ludzką miarę? Dlatego, że każda rzecz i każde zdarzenie mają tam swoje miejsce i swój czas, a każdy napotkany człowiek jest dla drugiego człowieka... człowiekiem?

Czas w Polanach płynie inaczej. Wolniej, spokojniej, bardziej miarowo. Tamtejszy czas jest odmierzany przez wschody i zachody słońca, ale też przez pożegnania tych, którzy wyjeżdżają, oraz przez zaciekawione oczekiwanie na tych, którzy nadejdą. Przez wspaniałe wieczory przy świecach - czasami przegadane, czasami prześpiewane, a czasami przesiedziane w milczeniu. I przez huczenie ognia, buzującego w kuchni, na której przez cały dzień tańcują spowite parą czajniki.

Życie w Chałupie jest połączeniem błogiego spokoju i przyjemnego wysiłku codziennych obowiązków. W dzień trzeba narąbać drew i przynieść ze studni wodę, by pod wieczór móc przysiąść na ganku jak kura na grzędzie, i zasłuchać się w otaczający widok. W miliony zawieszonych na niebie gwiazd i rozpościerającą pod nimi górę, u której podnóża stoi niewielki drewniany dom. Nasz dom. Dom pod Polańską.

Maciej Radtke, 2006